I PO ZAKOŃCZENIU... Oj, działo się!

I PO ZAKOŃCZENIU... Oj, działo się!

Zgodnie z planem około godziny 13-ej na ruszt trafiły kiełbasy. W tym miejscu serdeczne podziękowania dla Tomka "Gospodarza", który z godnym szacunku poświęceniem grillował, a nawet wędził te smakujące wszystkim przekąski (vide galeria). ;) Było kilka słów wprowadzenia od Trenerów, były również podziękowania od Rodziców i zaraz na boisko wybiegli najmłodsi. Płyta główna podzielona została na połowę i mecze w poprzek boiska rozegrały wszystkie roczniki. Zawodnicy stawili się licznie, więc prawie każda grupa wiekowa zagrała mecz między sobą. Niestety wyników nie podam, bo wtedy  już szykowałem się do największej atrakcji zakończenia, czyli ostatniego meczu Rodziców rozgrywanego na całej długości boiska głównego...

Spotkanie rozpoczęło się około godz. 15-ej (tak mi się wydaje). Szybko wybrano dwie drużyny po 8-u graczy w polu + bramkarz. Jeśli się mylę, to tylko dlatego, że walczyłem - nie liczyłem. ;) I co tu dużo mówić... Przewaga była ogromna - przewaga po stronie Rodziców najstarszego rocznika klubowej młodzieżówki, mimo troszkę przemieszanych składów (np. Tata Naszego Snajpera Tomka Degórskiego jakimś dziwnym trafem zawieruszył się w drużynie przeciwnej). Po Naszej stronie znalazł się między innymi: Tata Janka - Kuba Stengert, Tata Mikołaja - Rysiu Mielcarek, Tata Seby - Adrian Frąckowiak, Tata Seby Andrzejewskiego, Tata Franka Firlika (Nasz prawie-NIEPOKONANY Bramkarz), moja skromna osoba i kilku Ojców jeszcze, których nazwisk nie podam, bo nie graliśmy wcześniej ze sobą (młodsze grupy treningi mają o innych porach). Niemniej szacunek należy się Wam również Panowie! Wielki nieobecny - Tata Szymka - Piotr Małecki, na szczęście nie będzie musiał wstydzić się za swoich kolegów z boiska, bo wygraliśmy pewnie i zasłużenie. Podobno z trybun wyglądało to dokładnie tak, jak sami czuliśmy na boisku. Sprawne akcje po trójkącie, szukanie siebie na boisku, czucie piłki i partnerów - to ewidentnie skutek naszych zimowych meczy i... no dobrze, powiem to - po części zasługa Trenera Mariusza, który na taką formę treningu zezwolił. Thx, Mario!

O czymś zapomniałem? Aaa... Wynik! Do przerwy 3:0, a na koniec 5:1 (piękna zamykająca usta, bramkowa akcja tuż po przerwie). Graliśmy 2x15 min. i wystarczyło aż nadto! ;) I mimo kontrowersyjnych wzmocnień ("Degór" i Franek), które w drugiej połowie zarządzili "sędziowie z Węgier", oraz karnego z kapelusza, wykorzystanego przez Naszych Przeciwników na raty i do spółki (występujący gościnnie Kajetan Szmyt i oczywiście, bo jakże by inaczej: Tomek Sokole Oko Degórski), daliśmy radę! Dla Nas punktowali kolejno Tata Janka, Tata Adasia S. as. Tata Seby A., Tata Janka as. Tata Adama S., Tata Mikołaja, Tata Seby A. Bravo bravissimo... NAM?! ;]]]

Po wszystkim były upominki dla każdego. Chłopcy... Zabrać te prezenty na ostatnie dwa treningi i traktować je jako treningowe. Dyscyplina sprzętowa, choć ostatnio z konieczności mocno naruszana, wszak nadal obowiązuje! :]

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości